Nasze działy
Moja sprawa – oparte na faktach
Oczywista sprawa
Sprawa męcząca jak kanałowe leczenie zęba... Sprawa, której finał jawi się jako całkowicie przewidywalny chyba każdemu prawnikowi, już po zapoznaniu się z pierwszymi kartami akt sprawy, jeszcze przed rozpoczęciem pierwszej rozprawy… Przedmiot sprawy – roszczenie o odszkodowanie za niezgodne z prawem zwolnienie dyscyplinarne, uzasadnione zaborem mienia pracodawcy w postaci mandarynki. Miejsce zbrodni – duży magazyn owoców i warzyw. Czas – ustalony z dokładnością do sekundy przy pomocy zapisu monitoringu. Sprawca (według twierdzeń pracodawcy) – pięćdziesięcioletni magazynier, którego kamery monitoringu straciły z pola widzenia z chwilą wejścia za stos skrzynek z owocami i do którego (według twierdzeń pracodawcy) należy ręka widoczna w kolejnych sekundach, wyłaniająca się spoza wierzchołka stosu w momencie sięgania po owoc.
1
Stłuczone szkiełko i podbite oko
Kiedy wracałem późnym wieczorem, a w zasadzie w nocy, z ostatniego meczu w roku – przemarznięty, ale nawet całkiem zadowolony, nie wiedziałem, że podstępny wirus grypy zastawił na mnie swoje sidła. Przekonałem się o tym kolejnego dnia rano, gdy poczułem jak łamie mnie w kościach, głowa pęka przy najmniejszym ruchu i czuje w sobie żar pieca martenowskiego.
Święty Mikołaj
Mam pewne przyzwyczajenie, które wzięło się z dawnych czasów: kiedy bywam w jakimś nowym miejscu, zawsze sprawdzam, czy jest tam sąd, a później podziwiam miejscowy pałac sprawiedliwości, który nie zawsze wygląda adekwatnie do nazwy…
Persona non grata
Po krótkim urlopie spędzonym w górach nie pozostało już nawet wspomnienie. W biurze czekała na mnie niespodzianka. Między zleceniami poszukiwania morderców i odnalezienia zaginionych klejnotów odsłuchałem na automatycznej sekretarce zaproszenie na imieniny mojej znajomej. Jak się okazało, miałem trochę szczęścia, ponieważ imieniny były zaplanowane na ten wieczór...
1
Domino
Właśnie rozłożyłem sobie moją ulubioną zabawę - układanie kostek domina. I to bynajmniej nie w celu zgodnym z zasadami gry, ale po to, by patrzeć, jak delikatnie uderzona pierwsza z nich nieuchronnie popycha kolejne, aż w końcu od ruchu tej pierwszej przewracają się wszystkie…
Dead can dance
W końcu, po męczącym miesiącu pracy, postanowiłem pójść na długo wyczekiwany urlop. Zamknąłem laptopa, zgarnąłem okruchy, które nieustannie zaśmiecały moje biurko, i z zadowoleniem pomyślałem o tym, co miało mnie czekać już niedługo. Zmęczony kończeniem spraw, które były „na wczoraj”, oczami wyobraźni widziałem ośnieżone szczyty gór i żółtozielone łąki u ich podnóża.
Hipoteczna ruletka
Z okiem mojego biura detektywistycznego podziwiałem zachód słońca, ponad widocznymi na horyzoncie strzelistymi dachami wieżowców, które z tej perspektywy wyglądały jak zbudowane z klocków Lego. Gorący wiatr, który zamiatał ulicę przed budynkiem, wzniecał tumany kurzu na pustym placu naprzeciwko mojego okna...
„Portfel znaleźć – będziesz miał kłopoty”
Siedziałem w biurze. Wentylator, lekko skrzypiąc, miarowo próbował rozgarniać gęste od gorąca powietrze. Od czasu zakończenia ostatniej sprawy, anonimowych zwłok znalezionych w domu pięknej modelki, minął już miesiąc i jakoś nikt nie chciał zajrzeć do tego zniszczonego budynku w podłej dzielnicy, gdzie znajdowało się moje biuro detektywa.
(Nie) wszystko gra
Bar, do którego poszedłem, prowadził uprzejmy Włoch, który nie wiadomo skąd znalazł się w tej samej co ja nieprzychylnej dla obcych dzielnicy. Od słowa do słowa zaprzyjaźniliśmy się, gdyż jedną z dwóch rzeczy, które najbardziej sobie cenię, jest niezłe jedzenie.