30.06.2011 - Andrzej Michałowski
Sędzia z Teksasu
„Sprawa byłaby dobra, gdyby nie klient” - mawiają adwokaci. Zdarza się bowiem, że wszystko jest dopracowane, materiał strawny dla żołądka najbardziej odpornego sędziego, scenariusze przećwiczone, wywód prawny więcej niż poprawny, a wszystko przewraca się, bo wyskakuje jakaś nietypowa okoliczność, którą klient zataił. Bywa, że taką nadzwyczajną okolicznością staje się sędzia. Nawet kiwał potwierdzająco głową, uśmiechał się, a z uzasadnienia wyroku wynika, że nie zgadza się albo nie zrozumiał.
Ostatnio jeden z sędziów przerwał mi wypowiedź na temat przedawnienia, twierdząc, że jest niepotrzebna, a następnie w uzasadnieniu mylił uznanie roszczenia z uznaniem powództwa, wyraźnie sądząc, że tylko to drugie ma wpływ na przerwanie biegu przedawnienia. Gdyby wcześniej pozwolił mi dokończyć, to nauczyłby się czegoś nowego, a tak, będzie pozostawał w nieświadomości.
Komentarze
0
Ocena:
(1)
Brak wpisów. Bądź pierwszym, który skomentuje!
Dodaj komentarz
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować. Kliknij tutaj, jeśli chcesz przejść do formularza logowania lub zarejestruj się.