Pieniacze, frustraci i ludzie chorzy. W sądach pojawiali się od zawsze. Ale obecnie to prawdziwa plaga. Ludzie, którym sale rozpraw służą do terapii, rewanżu, zabicia czasu, a nie do rozstrzygnięcia realnych sporów, zalewają swoimi żądaniami kancelarie adwokackie i biura podawcze sądów. Zjawisko przestało być anegdotą. Zaczyna wykraczać poza racjonalny margines.
Każdy adwokat może zapewne przytoczyć wiele takich przykładów z własnej praktyki.
Jeśli chcesz zobaczyć cały artykuł zaloguj się lub zarejestruj
Komentarze
1
Dodaj komentarz
Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować. Kliknij tutaj, jeśli chcesz przejść do formularza logowania lub zarejestruj się.
15.03.2012
gregx
Zdarzyło mi się reprezentować klienta w sprawie o zadośćuczynienie przeciwko pewnemu Polmosowi. Powód twierdził, iż rozpił się z uwagi na brak stosownego ostrzeżenia na etykiecie napitków produkowanych przez pozwanego. Na szczęscie jedynie na etapie postępowania kasacyjnego. Sąd Apelacyjny był uprzejmy jeszcze 3 lata po sporządzeniu opinii o niecelowości kasacji wzywać mnie każdorazowo do wskazania podstaw do wznowienia postępowania, kiedy powodowi zachciewało się kierować kolejne pisma do Sądu.