04.06.2012 - Marta Górska

Sędzia w biegu

Przez całe życie należała do grona ludzi, którzy nie lubią biegać ani uprawiać praktycznie żadnych sportów. Mimo to przebiegła już niejeden maraton, i to będąc już po czterdziestce. Jak zaczęła się przygoda sędzi Małgorzaty Łoboz ze sportem, który nigdy nie budził jej sympatii?

  • 0

  • Ocena:

    5

    (1)

- Większość moich znajomych nie lubi biegać – opowiada pani sędzia. - Przeżyłam 38 lat podzielając ich zdanie, ale zawsze marzyłam o wspinaczce wysokogórskiej - wyznaje.
Jako nastolatka, a potem również dorosła kobieta zaczytywała się w książkach o tematyce wysokogórskiej. Zebrała ich sporo, głównie z lat 80., kiedy Polska była potęgą himalaizmu. Jednak ani na studiach, ani później nie spotkała nikogo, kto podzielałby jej pasję. Marzenie wydawało się przez całe lata nie do zrealizowania, aż do czasu pewnej wyprawy na Ukrainę...


Zaczęło się od wspinania
- Pojechałam wtedy pierwszy raz w góry Czarnohory – wspomina Małgorzata Łoboz. - W grupie uczestników wycieczki znalazła się znajoma, która zajmowała się wspinaczką. To właśnie ona poradziła mi, żebym zapisała się na kurs wspinaczkowy.
Wcześniej jakoś nie przyszło jej to do głowy, w końcu nie miała już dwudziestu lat. Pomyślała jednak, że warto spróbować.
Okazało się, że trzeba popracować nad kondycją fizyczną. Najpierw głównie w siłowni, później, na przełomie 1999 i 2000 roku, postanowiła do treningów dołączyć bieganie. Wydawało się to najprostszym sposobem poprawienia kondycji.
- Jedno obiegnięcie krakowskich Błoń to był wtedy szczyt moich możliwości i wielki wyczyn – wspomina pani sędzia. Z czasem jednak było coraz lepiej. W 2006 roku zwiększyła intensywność treningów biegowych przed planowaną wyprawą na Elbrus, a potem, w 2008 roku, przed Karakorum.

Komentarze

  • 0

  • Ocena:

    5

    (1)

Brak wpisów. Bądź pierwszym, który skomentuje!

Dodaj komentarz