12.03.2012 - Dorota Gulińska Aleksiejuk, Marcin Popowski

Dowody - do wody

„Wrzućmy wiedźmę do wody, to uzyskamy dowody, bo jak wypłynie - to winna, jak utonie – niewinna”. Z dowodami tak bywa, i to już od średniowiecza, że dopóki ich nie sprowadzimy przed sąd czy nie wykonamy, to nie wiadomo, jak wypadną.

  • 2

  • Ocena:

    5

    (2)

Dalej czeka nas jeszcze wnioskowanie w oparciu o nie - w różnym stopniu logiczne i czasem znacznie mniej oczywiste niż cytowany dowód z czarownicy. A tak swoją drogą: ciekawe, czy dowody którymi się posługujemy, mają rodowód semantyczny z eksperymentu z wiedźmą? A może wcale tak nie jest?

Komentarze

  • 2

  • Ocena:

    5

    (2)

  • 21.03.2012

    JanWojtasik

    Z tą "równością broni" rzecz nie jest wcale taka oczywista. Zacząć należy nie od momentu rozpoczęcia przewodu na rozprawie głównej, lecz znacznie wcześniej. Na początku ogromnej ilości spraw kryminalnych to sprawca ma ogromna przewagę. On decyduje o wyborze miejsca działania i wybiera czas akcji. Może obserwować ofiarę, przygotować odpowiednie narzędzia, także takie, które pozwolą mu maskować i zbrodnię i sprawstwo. Ostatecznie może też zawczasu przygotować sobie fałszywe alibi.
    Gdy do akcji wkracza Policja, prokurator itd. może okazać się, że śladów jest bardzo mało, gdyż zatarł je upływ czasu albo zadbał o ich zniszczenie sam sprawca, o którym nie wiemy zupełnie nic.
    W takim momencie przewaga atutów jest zdecydowanie po stronie sprawcy i jej zniwelowanie wymaga gigantycznej pracy, czasu, zaangażowania wielu ludzi i środków. Nie zawsze jest to z wielu powodów nawet możliwe.
    I jeszcze ostatnia uwaga: prawda będąca podstawą orzekania jest tylko jedna. Jeżeli obrońca i wspierający go adwokat będą gotowi współdziałać z oskarżycielem w celu wszechstronnego wyjaśnienia faktycznych okoliczności sprawy z pewnością żaden prokurator oferty takiej nie odrzuci. Przeciwnie, im szybciej otrzyma argumenty dowodzące niewinności podejrzanego, tym lepiej.
    Moje doświadczenie zawodowe zdecydowanie wskazuje, że gotowość takiego współdziałania występuje śladowo.

  • 17.03.2012

    NOVUS

    Powyższy tekst przeczytałem z dużym zainteresowaniem. I aż głowa sama składa się do potakującego skinięcia. Bo i owszem - nierównowaga broni w polskim procesie karnym boli. Boli oskarżonego, którego ciężko czasami wybronić z uwagi na problemy dowodowe, boli zasadę prawdy materialnej, bo zamiast być stosowana, nierzadko staje się czczym i pustym hasłem na sztandarze wymiaru sprawiedliwości (karnej). Boli wreszcie obrońcę, bo czyż może być coś gorszego, niż niewinny klient, którego wybronić się nie da? I gdybyż to były jedynie kwestie ludzkiej ułomności, słabości obrończej! Lecz, niestety, jakże często: oskarżony = winny, zaś winny = skazany, bo chociaż dowody winy niczego nie dowodzą, to nie sposób powołać dowodów niewinności. Choć przecież podobno oskarżony nie ma obowiązku ich powoływania...

Dodaj komentarz